obrona
atak
Ferb nie interesował się genami Murray'a, więc nie bardzo zdawał sobie sprawę, że znajdował się w potencjalnym niebezpieczeństwie. Jak któregoś razu Mattowi uderzy do głowy willowe szaleństwo, to go zabije podczas tych zabaw i tak to się skończy. A może ktoś jeszcze zdąży go uratować, kto wie? Albo w samoobronie to on zabije Puchona? Życie pisze najlepsze scenariusze, więc czas pokaże. Dla Gryfona niezależnie od tego z kim się bił, miał swoje zasady i starał się ich trzymać. Aczkolwiek prowokować go w trakcie walki to nie najmądrzejszy pomysł.
- Lepiej się skup - odwarknął jeszcze, bo świeża krew podziałała na Ferba jak płachta na byka i dostał dzięki temu nowe pokłady siły, które właśnie wykorzystywał. Tym bardziej, że kolejny cios wyprowadził idealnie i Murray będzie miał trochę do roboty w naprawianiu szkód.
Na szczęście w porę zorientował się, co zamierza Puchon i w momencie, gdy próbował uderzyć go z kolana w żołądek, Prewett odskoczył do tyłu i wykonał szybki ruch kopnięcia w nogę Murray'a, tą która była na ziemi. Drugą miał w górze, więc jak dobrze pójdzie to znowu się wywali i może lepiej, żeby już nie wstawał, bo dostawał dzisiaj bęcki. Może następnym razem lepiej mu pójdzie. Faktem jest, że Ferb ostatnio każdą wolną chwilę poświęcał treningowi. Może dlatego ciężko go było pokonać... a może Matt po prostu chciał dostać po głowie, ot dla czystej przyjemności? Ferbs do usług.